poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Jak sobie pościelisz..

Rozmawiałam wczoraj z różnymi dziewczynami tutaj w Polsce, i wcześniej też.. "Wiem że się nade mną znęca, i czasem już nie mam siły tego znieść. I przecież mówi mi że ma mnie dosyć i nie chce już ze mną być, i tak sobie czasem myślę, może lepiej by było dla niego żebyśmy się rozstali. No ale z drugiej strony.. ja chcę z nim być. Bo nie chcę być sama. Nie umiem żyć sama, jak można być samemu? To tak, to po co wstawać? Co robić przez cały dzień? Chyba to normalne" "I już on do mnie chciał wrócić, ale ja powiedziałam nie, i dopiero wiecie co mi powiedział, że on miał się zamiar oświadczyć. No jasne że to wszystko zmienia, jestem pewna że gdybyśmy się zaręczyli to już by było inaczej, lepiej. No bo wtedy już bym była pewna że mu zależy, już by na pewno nie odwalał takich rzeczy, nie wyzywał od kurw. A ja bym się nie wkurzała na niego o byle co, bo bym była pewna że ten związek traktuje poważnie" "A on jej powiedział, że ten rachunek za biżuterię co znalazła w portfelu co mu wyrwała z wyzwiskami, że ta biżuteria to nie dla innej, tylko zaliczka, na pierścionek zaręczynowy. No i ona tak się wzruszyła i że dopiero zrozumiała, i kochanie i zaczęła go przepraszać. Do dziś pierścionka nie zobaczyła"

Nie wiem jak to skomentować. Nie wiem co powiedzieć. Ludzie co się szarpią ranią karmiąc bajkami i iluzją, a potem są zaskoczeni że to co wygląda i śmierdzi jak gówno jest gównem.

Już wiele razy myślałam o tym, dlaczego nie uczy się takich podstawowych rzeczy w szkole? Razem z biologią, informatyką i polskim? Przecież jeśli rodzice nie potrafią tej wiedzy dziecku przekazać to nikt jej nie przekaże. Że jeśli facet wyzywa cię od kurw to NIE jest normalne. Że po ślubie się NIE ułoży. Że po pierwsze trzeba umieć być szczęśliwym samemu, a potem z kimś. Że to rozwijanie się we własnym zakresie daje szczęście i satysfakcję z życia, a nie ktoś inny. Że związek to nie symbioza. Że uzależnienie od kogoś i szantaż nie mają nic wspólnego z miłością.

Wyrastają na dorosłych co nie potrafią się zająć sobą. Oczekują od życia że znajdą osobę co zaspokoi ich wszystkie pragnienia i oczekiwania, i przypinają temu plakietkę "miłość". No i cierpią, a przecież całkiem niepotrzebnie.

Jak to teraz czytam to cieszę się że jestem sama. W zasadzie przyszło mi do głowy że miałam dość okazji się wkopać w coś takiego, ale miałam dość rozsądku żeby się ewakuować, albo po prostu tych okazji nie wykorzystać. To jak kupowanie komputera z biedronki. Bo jest komputerem, i do tego tani. "Niby jestem w związku, no wyzywa mnie, bije, i mówi że nie chce ze mną być, ale przynajmniej nie jestem sama ..a po ślubie na pewno wszystko się ułoży." Nigdy nie pójdę na taki "kompromis".

piątek, 10 sierpnia 2012

zabawne..

zabawne. gdy ktoś kogo znasz 2 dni w tym jedną imprezę mówi ci rzeczy o tobie które innym zajmowały miesiące, patrząc przy tym całkiem w oczy, i że to spojrzenie nie wywołuje ani strachu ani nieufności. zabawne że czasem można tak łatwo zaufać mimo że kogoś nie znamy, a czasem tak ciężko zaufać komuś kogo znamy przecież tak długo. zabawne jak jeszcze po tylu dniach, kiedy wszystko już przeszłością odległą zostać powinno, wpadają mi do głowy strzępki rozmów i rad, rodzą się wnioski.


..a pomyślałam sobie dzisiaj idąc ulicą, że ludzie nie patrzą sobie otwarcie w oczy nie dlatego że boją się że ktoś zobaczy kim są naprawdę. bardziej się chyba boją zobaczyć kim naprawdę jest ta druga osoba.