środa, 8 lutego 2012

Słuchawki na uszach

Ludzie! ja rozumiem że jak jest hałas naokoło to łatwiej się skupić mając słuchawki na uszach. Ale nie musicie wtedy pstrykać długopisem, głośno wzdychać, syczeć, nucić pod nosem, tupać nogami, albo bębnić palcami. szczególnie jak ten hałas już dawno ustał. czasem mam wrażenie że wszyscy naokoło dostają jakiegoś adhd jak tylko założą słuchawki..

wtorek, 7 lutego 2012

Polska

Jak byłam mała (ten czas rozmyślań na początku podstawówki) często myślałam jakiego to ja mam pecha że urodziłam się w takim durnym kraju. Że jesteśmy we wszystkim najgorsi, zawsze dostajemy po dupie, a do tego wmawiają nam że powinniśmy się cieszyć, totalna obłuda. Oczywiście zawsze mogło być gorzej, mogłam głodować w Afryce albo coś..

Potem o tamtych rozmyślaniach myślałam z uśmiechem jaka ja byłam mała i głupia, jasne że zawsze się ma takie wrażenie że u sąsiada trawa bardziej zielona.

Potem wysnułam nawet teorię, widząc zachowanie świadczące o podobnych odczuciach u innych Polaków za granicą że my Polacy to mamy w ogóle jakiś kulturowo ugruntowany kompleks niższości, że to chyba historycznie myślimy że jesteśmy najgorsi, albo jednymi z najgorszych.. i że powinniśmy to zmienić, kurde jak Chinka mi mówi że chciała zwiedzać Polskę ale jej koleżanka Polka powiedziała żeby lepiej tam nie jechać i że nic tam ciekawego nie ma.. no nie powiem jakoś w środku też mam to przekonanie.. i myślałam że trzeba to zmienić, jakoś tą naszą świadomość narodową.

A teraz, teraz wracam do tej pierwszej opinii, to wcale nie jest przekonanie, wrażenie, kompleks, to jest fakt, Polska to totalnie powalony kraj. Smutne jest to że tworzą ją ludzie czyli my Polacy. Im jestem dalej (emocjonalnie, myślowo, nie fizycznie) stamtąd tym bardziej widzę jeden wielki absurd zamiast Ojczyzny. Nie mówiąc jaką mamy opinię za granicą.

Już nawet pomijając politykę. To jest wszędzie, absurd jest wszędzie, w durnych zachowaniach, kulturze, stereotypach, ustawiczne utrudnianie sobie życia poprzez próby zaspokojenia potrzeby udowodnienia innym że się coś znaczy, po trupach do celu. Model rodziny, model związku, teraz sobie myślę jakie to wszystko w co gra dwoje ludzi będących ze sobą jest absurdalne czasami. I wszystko przechodzi z pokolenia na pokolenie. Ewoluuje jakoś w tym dziwnym splocie obrony honoru i aprobaty męczeństwa.. to jak taki kłębek poplątanych nici, i w miarę upływu czasu te sznurki się tylko zacieśniają..

I to nie jest normalne. Nie mówię o bezpieczeństwie materialnym, bo z tym to się można od razu pożegnać, ale emocjonalnym. Przez te chore wzorce bycie razem staje się udręką, związki są budowane na zasadzie męczennica-oprawca, alkoholizm, przemoc, przecież w mniejszych wioskach to norma, jeśli gdzieś bym spotkała kolegę którego ojciec nie pije to bym od razu założyła że pewnie dlatego że nie żyje albo ciężko choruje. Przecież to nie jest normalne!

I to wszystko co zaczyna do mnie docierać teraz to podejrzewam tylko wierzchołek góry lodowej. Ciężko to zauważyć będąc w tym, sama na pewno mam w głowie kupę przekonań które mnie ograniczają.

Jedno główne przekonanie jakie mamy to to że bycie szczęśliwym to nie dla mnie. Odniesienie sukcesu, zabawa, taki scenariusz że wszystko się udaje, nie, no gdzie, to niemożliwe. Musi być bieda, wiązanie końca z końcem, użeranie się z bliskimi, takie życie.

Takie nie jest życie, takie jest życie w Polsce aby :( mamy to tak głęboko wbite do łba że nawet nie aspirujemy do niczego więcej niż to życie na folwarku.

środa, 1 lutego 2012


Z badań wynika, że najbardziej tuczące są frytki. Osoby, które często po nie sięgały, po czterech latach przytyły o ponad 1,5 kg. O połowę mniej tuczące okazały się chipsy – w tym samym okresie powodowały wzrost masy ciała o 0,7 kg. Słodkie napoje oraz mięso i jego przetwory sprawiały, że po czterech latach uczestniczące w badaniach osoby przytyły średnio o około 0,5 kg. O połowę mniej tuczące okazały się ziemniaki gotowane, słodycze i desery.

Nieźle, w końcu znalazłam potwierdzenie moich przeczuć :D czekolada nie jest aż tak tucząca, w zasadzie jest najmniej tucząca z wszystkich tuczących rzeczy :) dalej też fajne rzeczy pisze ..

Lana Del Rey

Ciekawie. Bardzo ciekawie śpiewa. Ciekawy ma głos, szeroką skalę, ten niski brzmi trochę jakby udawała faceta albo była totalnie spitą babką która zaraz puści pawia, ten wysoki za to brzmi jakby.. jakby bardzo chciała zaśpiewać kobieco i łagodnie. W obu przypadkach jej nie wychodzi.

Ale podoba mi się to. Bo wygląda przez to bardzo autentycznie. Nie macha gołym tyłkiem i cyckami, nie szczerzy zębów non stop, w zasadzie w występach na żywo ma minę ma jakby miała wszystko gdzieś. Pewnie i ma. Córka milionera tyle pisze na wiki, może więc jej nie zależy specjalnie.

Ale porusza bardzo mnie ten głos, muzyka, i piosenki, takie proste słowa, niby od niechcenia. Kurde, i takie coś mi się podoba, nie musi być piękne, ładne, przewidywalne, na jedno kopyto. Bardzo wyrazista osobowość, naprawdę nadaje klimat muzyce, no i porusza, uczy na nowo odkrywania świata. No i taki jest dla mnie sens sztuki..

I nawet osoba tworząca sztukę może osobiście mieć z nią g wspólnego, czasem może nawet o tym nie wiedzieć że coś tworzy (np. pijąc rano herbatę przy uchylonym oknie). A najgorsza to jest sytuacja odwrotna. Gdy ktoś uważa się za artystę naśladując to co wg. niego stanowi wspólne cechy ludzi których sam uważa za artystów, i nic ponad to, no może jest z tego bardzo dumny. Tworzy się instytucja artysty jako rodzaj społecznego zaspokajacza ego. Tak samo jak bycie geekiem. Tylko sposób na poczucie się wyjątkowym, innym, lepszym, kimś ponad przeciętniakami. Stare jak świat.