Słucham Comy i myślę jakby ją odnieść do życia tutaj, no nie da się, taka muzyka by się nie przyjęła tutaj. Utwory są świetne, teksty powalają, ale tylko kogoś kto mieszka w Polsce, tylko taka osoba zrozumie o co chodzi. Albo Psychologa Happy Sadu czy Żyję w kraju Strachów na Lachy. Jak to odnieść tutaj, bez sensu. Albo przybite pół depresyjne teksty Comy, o świcie za oknem i herbacie wszeszczącej u sąsiada. Tutaj się nawet nie pije herbaty, nie pamiętam kiedy widziałam ostatnio czajnik gazowy. Gazu się nie używa. Utrata wiary, ciągła walka o sens, i sen o ocaleniu. To takie zrozumiałe w kraju gdzie człowiek się codziennie zastanawia czy będzie miał za co przeżyć kolejny miesiąc, w kutlurze gdzie narzekanie jest cechą narodową. Tutaj brzmi jak 'ej gościu masz jakiś problem lepiej idź do lekarza'. To co jest oznaką wrażliwości u nas staje się czymś nienormalnym za granicą.
Z drugiej strony muzyka może przybliżać kulturę kraju. Ale to zawsze już co innego, przybliżać niż być..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz