środa, 11 lipca 2012

Nowy pomysł na odchudzanie

Taki pomysł: gdy jem nie dodaję kalorii które zjadłam, ale odejmuję od puli którą mogę zjeść. Powiedzmy, mam przydział 1600kcal dziennie, to jest 11200kcal na tydzień. Za każdym razem jak coś zjem odejmuję od swojej puli. Jeśli w danym dniu ćwiczę przynajmniej 40 minut mogę "zarobić" 100kcal, ale nie więcej - niezależnie od tego jak długo ćwiczę (mam tendencję do przesadzania z intensywnością i długością ćwiczeń jak już zacznę). Drukuję karteczki z punktami, jak banknoty, i biorę sobie te 11200kcal które mam "do wydania" w tym tygodniu, i nie mogę wziąć więcej. Mogę te punkty rozdzielić jak mi się podoba, nie jeść nic przez parę dni a potem zjeść czekoladę, albo wcinać ogórki przez pół tygodnia a przez resztę frytki. Mogę też stale oszczędzać punkty z każdego tygodnia "na czarną godzinę". Ciekawe czy taki "shift" coś da w odchudzaniu.

Bo tak myślę mózg ma naturalną tendencję do dążenia do "gromadzenia" a nie do "wydawania". Kiedy jedząc liczymy kalorie mamy to wrażenie że coś gromadzimy, co mózg uznaje za pozytywne. Bardzo wyraźne jest przecież zjawisko że gdy nie ma pieniędzy to i apetyt jakiś mniejszy. Łatwiej powstrzymać się od spania gdy można popracować godzinę dłużej i więcej zarobić, trudniej powstrzymać się od jedzenia, gdy można.. - no właśnie, mózg nie widzi żadnej bezpośredniej korzyści z niejedzenia. Może właśnie taka zamiana podejścia może pomóc w ograniczeniu jedzenia..

2 komentarze:

  1. ok, wniosek po dwóch miesiącach: nie udało się z pamiętaniem tych punktów, to w ogóle masakra, ale chyba udało się zmienić myślenie na zasadzie że coś "tracę" jak jem kalorie, a "zyskuję" jak zaczekam do następnego dnia. pod tym względem chyba trochę pomogło, nie raz się udało spokojnie pójść spać z uczuciem głodu..

    OdpowiedzUsuń
  2. okej, po kolejnym miesiacu myślę że to podejście pomogło, udało mi się przestawić, nadal nie odejmuję, dodaję kalorie, ale myślę o tej sumie jak o czymś co straciłam, przejadłam, zmarnowałam, szczególnie jeśli te kalorie poszły na słodycze czy inne "duperele".. też jest większa motywacja żeby "wydawać" je na porządne jedzenie. staram się też wartościować jedzenie, że np gotowane warzywa to w ogóle jest coś bardzo wysokiej jakości, dużo warte, a np cebularz to taki szajs w dodatku drogi (tzn dużo kalorii)..

    OdpowiedzUsuń