sobota, 15 grudnia 2012

Kolejne pół roku minęło. W zasadzie nie pół roku a semestr, 4 miesiące. Nie wiem czemu ale mam potrzebę podsumowania czegoś. Czuję się inną osobą. Wyraźnie inną niż kiedy tu przyjeżdżałam. Dwie rzeczy się zdarzyły. Dwa razy udało się być z kimś blisko i nie spowodowało to utraty tej osoby. Głupia rzecz która przytrafia się wszystkim ale nigdy mnie. Bardzo dużo to dla mnie znaczy. Bo w jakiś sposób czuję się.. bezpieczniej. Bo zaistniała możliwość że ludzie istnieją naprawdę. Bo okazało się że czasem można na nich polegać. Że nawet może być tak że to co mówią do mnie jest realne. Jakaś spójność świata została przywrócona.

I co więcej wiem, to to że fakt iż zwykle wszystko wygląda na poszatkowane i niespójne tylko i wyłącznie wina mojego postrzegania. To wspaniała wiedza, bo już się bałam że naprawdę nie ma tu nikogo z kim mogłabym się porozumieć. Nie obchodzi mnie tak naprawdę czy jak kogoś pokocham czy będzie to odwzajemnione czy nie. Jak to ktoś powiedział, z tych rzeczy już dawno powinnam wyrosnąć. I to prawda. Moje całe cierpienie było spowodowane czym innym, tą niespójnością, nieprzewidywalnością zachowania innych osób, tym że nigdy nie wiedziałam czy to co druga osoba mówi jest realne, czy jest tylko losowym ciągiem słów za którymi nic nie stoi. To okropne uczucie żyć w matrixie, w truman show. Ogromnie jestem wdzięczna za tych parę chwil.. prawdziwych.

Może być tak że teraz będzie już tylko lepiej. Że w końcu udało zrobić się ten jeden krok naprzód. Jeden może być ten pierwszy. Dziękuję, ogromnie dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz