poniedziałek, 3 grudnia 2012

To był jeden z tych błędów które musiała popełnić. Jedna z tych myśli co wraca i wraca, niestrudzenie dopóki niedosyt nie zamieni się w rozczarowanie. Cóż za zaskoczenie, dotarła do miejsca do którego zmierzała. Po raz kolejny została z niczym, z mętnym wspomnieniem jedynie ciepła, czegoś co przypominało kształtem dom. Czegoś za czym już zawsze będzie tęsknić, czegoś czego tak naprawdę nigdy nie znajdzie. Powoli, powoli zwalniała kroku, nad głową miała ciemne niebo malowane grubą warstwą szarej farby, długie ciemnozielone i mokre źdźbła trawy przylepiały się do nóg, do spódnicy, całej już zresztą wyciapanej w błocie. Nieistotne to było, nieistotne zziębnięte palce, popękane z chłodu, nieistotna niewygodna koszula, nieuczesane włosy czy łzy cieknące po policzkach. To i tak nadejdzie, już za chwilę. Czuła jak ziemia powoli usuwa się spod nóg, jak traci równowagę, jeszcze próbowała balansować ciałem, jeszcze chciała zobaczyć niebo zanim zacznie lecieć. Gdzieś jakby miało grzmieć zaraz. Jeszcze chciała spadł deszcz, żeby nie było wiadomo które to łzy a które krople, tak jak nie wiadomo już który to strach a który grzmot, gdzie rozczarowanie a gdzie zimno, żeby zdążyła rozpłynąć się sama zanim pochłonie ją uczucie pustki i żalu. Bo nie chcę mieć żalu do nikogo, myślała. Bo jestem wdzięczna za wszystko co mnie spotyka, nawet jeśli to boli. Człowiek jest kowalem swojego losu. I tylko ja jestem odpowiedzialna za to co mi się przytrafia. A ty, a ty nigdy się nie dowiesz co dla mnie znaczyłeś.

...trawa wygląda tak inaczej gdy patrzy się tuż przy ziemi. Jestem szczęśliwa  myślała. Jestem zadowolona z tego gdzie jestem. Nic ciekawego mnie nie omija. Wyrzucała swe życie do śmieci, jak coś nieistotnego, jak paragon z wczorajszych zakupów. Zbyt dumna by przyznać że potrzebuje kogoś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz